3 DNI

8 FINAŁÓW

156 UCZESTNIKÓW

Dawid Bas: Mogę zająć zarówno miejsce pierwsze, jak i szesnaste [WYWIAD]

W ostatni weekend lipca (26-28.07) Toruń stanie się stolicą europejskiego ścigania w lewo. To właśnie w tym mieście rozdane zostaną medale Mistrzostw Europy w speedrowerze. Jednym z uczestników ICSF European Championships będzie zawodnik miejscowego TSŻ-u, Dawid Bas, który opowiedział nieco o nadchodzącym wydarzeniu.

Konrad Cinkowski, biuro prasowe ICSF European Championships Toruń 2024: Najważniejsza impreza tego sezonu, czyli mistrzostwa Europy zbliżają się wielkimi krokami. Jak obecnie, na niespełna miesiąc przed zawodami oceniłbyś swoją dyspozycję w kontekście walki o najcenniejszy laur?

Dawid Bas, reprezentant Polski & zawodnik TSŻ-u Toruń: Szczerze mówiąc, to moja forma obecnie jest na poziomie takim, że jeśli awansuję do finału kategorii „Open”, to mogę tam zająć zarówno miejsce pierwsze, jak i szesnaste. Wiadomo, że staram się, aby ta forma była lepsza, a na ten ostatni weekend lipca osiągnęła punkt kulminacyjny, ale wszystko zweryfikują już zawody.

– Zamierzasz jakoś specjalnie przygotowywać się do tych mistrzostw czy stawiasz na sprawdzony schemat, czyli kolejne występy w zawodach i regeneracja przed kluczowym weekendem w Toruniu?
– Trenuję cały czas tak samo, a do tego zakupiłem niedawno rower szosowy, więc zdecydowanie więcej czasu spędzam na rowerze. Regeneracja będzie mała, ja zdecydowanie lepiej czuję się w takim trybie właśnie bez tej regeneracji, czyli to idealne rozwiązanie przed mistrzostwami Europy.

– Zimą rywalizowaliście w mistrzostwach świata, ale tobie z Australii nie udało się wrócić z indywidualnym medalem. Czy możemy mówić, że twoje ambicje przed IME są nieco podrażnione?
– Moje ambicje są już podrażnione od 2018 roku, kiedy to przez własny błąd, czyli poruszenie po komendzie „gotów” z pierwszego pola, nie zdobyłem ostatecznie mistrzostwa Europy oraz kiedy w 2019 roku sędzia swoją decyzją zabrał mi złoty medal mistrzostw świata. Niestety, coś zawsze staje na przeszkodzie. Nie mam szczęścia do zawodów indywidualnych, poza turniejami okręgowymi (śmiech).

Podchodzisz do tych zawodów na zasadzie, że tu musi być medal na twoim koncie i każdy inny wynik, to będzie sportowa porażka?
– Od kilku lat każdy inny wynik niż złoty medal, to dla mnie porażka. Niestety, ale z roku na rok spada też moja motywacja, więc teraz staram się nie narzucać żadnej presji na siebie. Chcę po prostu jechać i cieszyć się ściganiem. Na ten moment będę cieszył się z każdego krążka, ale z tyłu głowy mam na pewno to, że jestem w stanie wygrać.

Kogo wskazałbyś za najgroźniejszych rywali w walce o tytuł Indywidualnego Mistrza Europy w kategorii „Open”?
– Powinienem zacząć od wymienienia Arkadiusza Szymańskiego, czyli kapitana TSŻ-u i zarazem mistrza świata, ale Arka nie zobaczymy w tych zawodach, co jest na pewno wielką stratą dla wydarzenia. Mikołaj Menz, który czyni ciągły progres i stawia go w świetle faworyta. Osłabia go jednak fakt przesiadki na rower 27,5 i ta jego jazda nie wygląda tak efektownie. Marcin Szymański od zawsze jest groźny, a w jego przypadku rower 27,5 jest akurat dobrym wyborem. Paweł Kozłowski, który jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Bartosz Grabowski, któremu jeśli zdrowie dopisze, to może być groźnym rywalem. Remigiusz Burchardt, który zawsze jest groźny, a szczególnie w Toruniu. Widzę u niego zwyżkę formy i zobaczymy, jak bardzo będzie w stanie namieszać.

Wymieniłeś wyłącznie reprezentantów Polski. A jeśli chodzi o rywali z Wielkiej Brytanii?
– Tam od lat wiele się nie zmienia i w topie są Ben Mould, Paul Heard, Chris Timms, Josh Brooke czy Will Jeffery. Anglicy mają obecnie w bardzo dobrej formie juniorów, a to, co oni wyprawiają na rowerach, to naprawdę bajka. W nich widzę największy potencjał, także w kategorii „Open”.

Fakt, że ICSF European Championships odbędzie się w Toruniu, to może być dla ciebie i twoich kolegów atutem czy jednak niekoniecznie, bo pojawi się tzw. „presja gospodarza”?
– Może nie tyle presja gospodarza, co po prostu sporo obowiązków. Już sporo pracy ma trener i zarazem wiceprezes naszego klubu Paweł Cegielski czy chłopaki, którzy zajmują się mediami w naszym klubie. My potem też do nich dołączymy i oprócz jazdy trzeba będzie podjąć się obowiązków gospodarza, czyli obsługi zawodów, toru czy sędziowania. To będzie na pewno męczące w jakimś stopniu. W aspekcie sportowym na pewno presja będzie, bo jedziemy u siebie, gdzie będzie na nas patrzeć spora grupa kibiców.

W ostatnim czasie zmiany dotknęły reprezentację Polski, której to sztaby szkoleniowe zostały poszerzone o nowe osoby. Co sądzisz o tym rozwiązaniu?
– Na pewno będzie to sprzyjać organizacji, bo lepiej pracować w grupie niż samemu. Ważne, aby te osoby były też dobrane dobrze, a nie na sztukę.

Już trochę wyścigów w barwach TSŻ-u Toruń odjechałeś, czasu w mieście Mikołaja Kopernika też spędziłeś sporo. Gdybyś miał wskazać pięć miejsc, które warto polecić kibicom, którzy zdecydują się przyjechać na Mistrzostwa Europy, to co by to było?
– Starówka, Krzywa Wieża, Muzeum Piernika, odświeżone bulwary oraz punkt widokowy, który znajduje się przy ulicy Majdany.

Tegoroczne Mistrzostwa Europy w speedrowerze odbędą się od 26 do 28 lipca. Najlepsi zawodnicy spotkają się w Toruniu. Zachęcamy do śledzenia mediów społecznościowych, by być na bieżąco z tym, co nas czeka w tym roku przy okazji ICSF European Championships. Szczegółowy harmonogram wydarzenia oraz informacje na temat mistrzostw można znaleźć w serwisie www.euro2024torun.pl.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *